wtorek, 29 kwietnia 2014
Zagłówek DIY i spacer po ogrodzie
Witajcie !
Czas strasznie pędzi, dzień ledwo się zacznie a już jest wieczór.
Ciągle brak mi czasu , szczególnie na blogowanie i komentowanie . Wieczorem jestem tak zmęczona , że zasypiam przy tv kiedy już położe dziatwę i ogarnę chałupkę. A ciągle bałagan w domu i gdzie nie spojrzę jest coś do zrobienia.
Ruszyłam także w ogrody, trzeba wykorzystać piękną pogodę.
W szklarni zieleni się sałata.
Zajadam się świeżym szczypiorkiem.
Rzodkiewka kiełkuje.
Słonecznik, marchewka, pietruszka, buraczki posiane, cebulka posadzona. Dzisiaj wsadzę pory i selery i zabiorę się za pierwsze obsadzenia kwiatami. Mam już pierwsze białe surfinie i niebieskie lobelie, nawet jedną niebiesko-białą, piękną. Jutro pojadę po kolejne kwiaty.
Jednak dzisiaj nie o ogrodzie, który zaprząta ostatnio najwięcej uwagi.
Dzisiaj o zagłówku, który spędzał sen z moich oczu bardzo długo. W ubiegłym roku rozpoczęłam projekt
< zagłówek do pokoju gościnnego na pięterku. >
Pokój miał być trochę glamour , w barwach b&w. Zdecydowałam , że zagłówek będzie czarny, pikowany i maksymalnie duży. Kupiłam płytę OSB, którą pokryłam gąbką, dwie warstwy o grubości 2cm. Zdecydowałam się na cieńszą gąbkę, gdyż uznałam, iż będzie się lepiej wywijała na płycie. Zszywkami przymocowałam ją do płyty a następnie pokryłam materiałem. Przed warstwą materiału można zastosować jakąś fizelinę, bądź materiał, który będzie jeszcze bardziej scalał, opinał gąbkę.
Moja tkanina wierzchnia wygląda jak skóra, a nią nie jest, jest delikatna i rozciągliwa.
Do tego etapu praca była rozrywką. Schody rozpoczęły się w momencie pikowania. Do tego celu kupiłam specjalne guziki z wkrętem. Podczas wkręcania zakręcała się na wkręt również gąbka co powodowało jego odkręcanie. Masakra ! Jeden na dziesięć udawało się wkręcić. Szybko zniechęciłam się i zarzuciłam pikowanie. Co jakiś czas podchodziłam do zagłówka ponownie i znowu próbowałam. Po jakimś czasie wpadłam na pomysł wbijania wkręta, a dopiero potem jego wkręcania. Uf, ulga , praca ruszyła do przodu. Ponad 80 wkrętów. Trwało to trochę , aż skończyłam. Ale to nie koniec przeszkód.
Teraz musiałam wpiąć łebki, które odskakiwały. A to dodatkowa historia , ponieważ pierwsze zakupione wymieniłam, ponieważ nie mogłam zdjąć łebków, nowe z kolei nie trzymały się całości.
Znowu na jakiś czas zostawiłam pracę zła i zmęczona ciągłymi przeszkodami. Potem wpadłam na pomysł aby łebki po prostu przykleić. Testowałam kilka klejów, wreszcie trafiłam na szybkoschnący i udało się . Ale i tak wisiałam po 30 sekund przyciskając kilka na raz. Cały proces powstawania zagłówka trwał pół roku.
Czy zrobiłabym drugi zagłówek?, tak ale z mniejszą ilością pikowania, lub bez. Albo zastosowałabym inny sposób pikowania. Mam pomysł na nowy, do sypialni.
Jedna rada , przed tego typu pracami dobrze jest sprawdzić materiały tapicerskie.
Efekt mnie zadowolił, i najważniejsze zagłówek jest gotowy i pełni swoją funkcję.
Jest postawiony przy ścianie, za łóżkiem, nie jest niczym przymocowany. Jest stabilny i cały ciężar łóżka dodatkowo go przyciska do ściany.
Cieszy mnie widok skończonego zagłówka a do tego wokoło piękna wiosna, którą podziwiam. Uwielbiam wiosnę dlatego podziwiam ja każdego dnia. Zapraszam na spacer po ogrodzie.
Mnóstwo pracy mnie w nim czeka, ale co tam do zimy daleko !!!
Lubię wszelkie nierówności, pagórki. Sama je usypuję , sama noszę kamienie, układam. Lubię tworzyć, tak więc mój ogród co roku przechodzi metamorfozy. Sadzę, przesadzam. Nie jest to ogród stworzony pod linijkę, staram się aby sprawiał wrażenie naturalnego, nie tkniętego ręką ludzką. Oczywiście używam agro- włókniny, kory do obsypania, bo inaczej się nie da kiedy ma się tylko dwie ręce, a i tak jest w nim mnóstwo pracy.
Martwię się tylko prognozami na majowy weekend. Ma być chłodno !
Mimo wszystko łudzę się, że meteorolodzy się mylą.
Pozdrawiam i cieszmy się wiosną !!!!!